BANFI HAJSZESZ – HERBARIA – RECENZJA

BANFI HAJSZESZ – HERBARIA – RECENZJA

Nie wiem czy jest w Polsce jeszcze jakaś włosomaniaczka, która nie słyszałaby o słynnej, węgierskiej wcierce.

Banfi do Polski sprowadziła i rozpromowała Agnieszka Niedziałek. Jest jej wyłącznym dystrybutorem, co miesiąc sprowadza oraz sprzedaje całe jej palety! Popyt na nią jest tak duży w naszym kraju, że w wielu miejscach jest ona stale wyprzedana, a producent nie daje rady wyprodukować jej więcej 😀 To musi o czymś świadczyć, prawda?

Na własnej głowie, testuję ją od dobrych kilku lat, nie zliczę już ile tych czerwonych butelek z dziwaczną parą (zielarzy?) na pomoście przewinęło się przez moją łazienkę.

Cena: 22 zł/250 ml
Skład:
 Aqua, Alcohol, Cochlearia Armoracia Root Extract, Parfum, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Brassica Alba Seed Extract, Juniperus Communis Fruit Extract, Origanum Majorana Leaf Extract, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Citric Acid, Hexyl Cinnamal, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Benzyl Benzoate, Limonene, Geraniol, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal.

Jak widać, jest to produkt na alkoholowej bazie, więc osoby z bardzo wrażliwą skórą głowy powinny być ostrożne. Może podrażnić, wysuszyć, szczypać. Zdecydowanie rekomenduję zrobić próbę uczuleniową przed pierwszym użyciem, jeśli należycie do tej grupy 😉

Nie da się ukryć, że opakowanie produktu jest beznadziejne. Moim zdaniem, nie da się jej stosować bezpośrednio z opakowania, nie przelewając jej do innych butelek lub nie posiłkując się strzykawką.

W przeszłości, najczęściej przelewałam ją do butelki z ciemnego szkła, „z dzióbkiem”. Obecnie znajduje się w szklanej butelce z pipetką po wcierce Nowej Kosmetyki, ale chyba wrócę do „dzióbka”, bo tak aplikuje mi się ją najwygodniej.

Wcierkę nakładam i wmasowuję w skórę głowy co drugi dzień, a włosy myję rano. Nie da się ukryć, że chrzanowy aromat jest intensywny i czasem nawet po myciu wyczuwam go we włosach. Nie wyobrażam sobie aplikacji preparatu po myciu! Produkt ma brązowy kolor, jest intensywnie „pachnącą”, alkoholową cieczą. Mi ten zapach kojarzy się trochę z ogórkami kwaszonymi, nuta chrzanu zdecydowanie dominuje.

Zanim przejdę do efektów, muszę podkreślić, że nie zapuszczam włosów. W związku z tym – nie monitorowałam, czy produkt wpływa na przyśpieszenie porostu.

Głównym celem stosowania wcierki jest zahamowanie wypadania włosów i pobudzenie przyrostu.

Jeśli chodzi o wypadanie włosów – Banfi przyhamowała ten problem, jednak żadnemu preparatowi, poza lekami na receptę oraz wcierką Pharmaceris nie udało się go zatrzymać całkowicie. Ograniczenie wypadania oznacza już dla mnie skuteczność produktu (przypominam, że od lat choruję na łysienie androgenowe).

Jednak największy efekt zauważyłam w kwestii wyrastania nowych włosków! Już po trzech tygodniach kuracji widziałam gąszcz maleńkich baby hair na linii czoła! W tej kwestii wcierka spisuje się naprawdę na medal! Nowe włoski rosną szybko i w zatrważającej ilości, tutaj bije ona na głowę inne produkty! Żaden inny preparat nie spowodował u mnie jeszcze takiego wysypu „bejbików”.

Jeśli macie rzadkie włosy, widoczne zakola czy łyse placki – ten produkt pozwoli Wam o tym zapomnieć i zagęścić włosy na całej głowie lub właśnie tam gdzie tego potrzebujecie.

Cóż mogę dodać więcej? Polecam. Polecam z całego serca, zużyłam już wiele jej butelek i wiem, że kupię jeszcze niejedną. Poza fantastycznym działaniem, jest po prostu tania jak barszcz – 22 zł za 250 ml produktu (większość wcierek na rynku to 100 ml). Najlepiej na nią polować w sklepie napieknewlosy.pl
Czekam z niecierpliwością na premierę wcierek Hairy Tale Cosmetics, bo myślę, że tylko one mogą pobić klasyczną Banfi, a słyszałam pogłoski, że mają być bez alkoholu, więc to oczywiście na plus!

Znacie Banfi? Macie ulubioną wcierkę do włosów?

Powrót do góry