Droga od bardzo ciemnego brązu do platyny.
Podzielę się dziś z Wami historią mojego rozjaśniania. Cały proces miał miejsce ok. 2 lata temu i udało mi się osiągnąć platynowy kolor bez większych zniszczeń.
Moja pierwsza przygoda z rozjaśnianiem miała miejsce w klasie maturalnej. Fryzjerka wtedy odmówiła mi rozjaśnienia całości, zaproponowała pasemka. Skończyłam wtedy z ciemnobrązowymi włosami, z pasemkami we wszystkich kolorach tęczy – od bardzo jasnego blondu, poprzez musztardę, aż do rudego i pomarańczu, a ich stan był opłakany. Oczywiście po tygodniu zafarbowałam włosy z powrotem do brązu, a z kolejnym podejściem do rozjaśniania czekałam jakieś 7 lat.
Tym razem nie ufałam już fryzjerom, postanowiłam zrobić to po swojemu 😉
Z góry przepraszam za jakość zdjęć – kiedy je robiłam, nie marzyłam nawet o prowadzeniu bloga, jest to moja prywatna foto dokumentacja.
Kąpiel rozjaśniająca jest procesem wieloetapowym, a droga do idealnego blondu zajmie kilka dni, a może nawet tygodni. W trakcie procesu kolor naszych włosów nie będzie najkorzystniejszy, jednak jeśli chcemy uniknąć zniszczeń – coś za coś.
Potrzebujemy:
- 2 lub 3 (w zależności od długości) opakowań drogeryjnego rozjaśniacza. W moim przypadku był to rozjaśniacz Multi Blond firmy Joanna, zużyłam 1,5 opakowania
- najtańszy szampon – w moim przypadku Isana Med – Urea Shampoo
- tania odżywka/maska – ja użyłam Isana Effektiv Kur – Oil Care
- docelowa farba (po rozjaśnianiu uzyskamy najprawdopodobniej dość kurczakowy odcień i nałożenie farby/tonera będzie niezbędne)
Przepis: (proporcje dla krótkich włosów)
- 1/2 proszku rozjaśniającego
- 1/2 oksydantu
- 2 łyżki szamponu
- 2 -3 czubate łyżki odżywki/maski
Wszystko dokładnie mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji. Moczymy włosy (nie myjemy!), nakładamy mieszankę starając się omijać skórę głowy i dokładnie spieniamy. Stan rozjaśniania powinno się sprawdzać co ok 10 minut, ja za każdym razem trzymałam mieszankę na włosach ok 30 minut, w tym czasie kilkukrotnie ją spieniając.
Po upływie czasu należy dokładnie wypłukać włosy, umyć je szamponem z SLS/SLES i nałożyć maskę.
Najrozsądniej byłoby wykonywać jedną kąpiel tygodniowo. Wiem jednak, że ciężko chodzić z wielokolorową fryzurą, szczególnie kiedy osiąga rudawo – żółty etap. Ja zaryzykowałam i wykonałam trzy kąpiele dzień po dniu – włosy przeżyły i to nawet bez jakiś większych uszkodzeń, jedynie były trochę przesuszone. Efekt końcowy rozjaśniania był koszmarny, więc od razu, jeszcze tego samego dnia co trzeci zabieg – nałożyłam zimną farbę. Kolor wciąż był delikatnie rudawy, nazwałabym go truskawkowym blondem. Po dwóch tygodniach położyłam farbę po raz kolejny (w międzyczasie myłam włosy fioletowym szamponem) i dopiero wtedy udało mi się już osiągnąć wymarzony, bardzo jasny chłodny blond.
Jakie są Wasze doświadczenia z rozjaśnianiem? Korzystaliście z kąpieli rozjaśniającej?
G.